W zeszłym roku zimą marzyłam o ciepłym piasku,
świeżej bryzie i uśmiechniętych oczach tego jedynego.
To marzenie chyba przykleiło się do mnie i dlatego
zamiast cieszyć się dobrem co jest moim udziałem
szukam wytrwale dziury w całym.
Chyba mnie prześladuje jakiś pech garbaty.
Rok minął, a ja mam te same dylematy.
Zgubiłam gdzieś odwagę do zmian.
A może to, co najważniejsze już mam?
Spokojny dom i bliskich mi ludzi.
Może ten dobrobyt mnie już nudzi.
Może nie doceniam swego szczęścia